Mam na imię Marek, a moje opowiadanie jest krótkie, lecz jakże nieprawdopodobne. Na ryby uwielbiam jeździć na starą żwirownię zwaną potocznie Wielkim Stawem. Pracuję cały tydzień, dlatego tylko w soboty mogę sobie pozwolić, aby powędkować. Skorzystałem więc z wolnego dnia i pojechałem na Wielki Staw. Na miejscu byłem skoro świt. Znalazłem wolne stanowisko, usiadłem pomiędzy dwoma namiotami w odstępie około 20 metrów, rozłożyłem wędki i przygotowałem specjalną zanętę do metody angielskiej. Wiem, że ryby w tym stawie uwielbiają smak truskawki. Na włosa nabiłem 3 ziarenka kukurydzy i średniego czerwonego robaka. Całość zamknąłem w podajniku i zrobiłem kule gotową do wyrzutu. Z drugą wędką postąpiłem w ten sam sposób. Nieopodal siedzieli panowie karpiarze, którzy akurat budzili się po nocce. Zapytałem ich, czy udało im się coś złapać, na co oni odpowiedzieli, że siedzą już cały tydzień bez brania i jak dziś nic nie będzie, to się zwijają.

Wrzuciłem zestawy do wody jak najdalej tylko się dało i spokojnie czekałem na efekty. Słysząc o słabym braniu u sąsiadów, nie liczyłem na specjalnie satysfakcjonujące efekty. Szybko znudziłem się siedzeniem przy wędkach, a że zmęczenie całotygodniową pracą wygrało, poszedłem do samochodu, rozłożyłem siedzenie i uciąłem sobie małą drzemkę.
Po około godzinie obudził mnie dźwięk mojego sygnalizatora z prawej wędki. Pobiegłem szybko by zaciąć biorącą rybę i od razu poczułem, że wisi niezła sztuka. Kilka minut holowania 56-centymetrowy karp siedział w siatce. Bardzo się cieszyłem, a koledzy po obu stronach patrzyli na mnie w taki sposób, że długo nie zapomnę tego wzroku pełnego zazdrości. Szybko zmontowałem nową kule i znowu wrzuciłem daleko – mniej więcej w to samo miejsce. Ustawiłem wędkę na sygnalizatorze i poszedłem do samochodu na drzemkę. Nie minęło 15 minut, a na prawej wędce znowu alarm znowu i powtórka, szybki bieg, zacięcie i holowanie – w drugiej siatce wylądował 73 centymetrowy karp – hurra! Moi sąsiedzi karpiarze zainteresowali się moim braniem, więc zaczęli wypytywać się na co łowię. Chciałem być wobec nich fair, dlatego zdradziłem im swój sposób. Złożyłem zestaw i wrzuciłem znowu w to samo miejsce. Powiedziałem do kolegów wędkarzy, że to już chyba wszystko i idę znów do samochodu odpocząć. Wtedy zauważyłem, że panowie po lewej stronie usiedli bliżej moich wędek.

Ponownie minęło kilka chwil – nawet nie pamiętam ile – może około 20 min i ta sama sytuacja. Prawa wędka dała alarm, że ryba jedzie i wybiera żyłkę z kołowrotka. Podbiegłem, zacinam i znowu to piękne uczucie dużego okazu, wyholowałem trzeciego karpia. Tym razem trafił się 62-centymetrowy okaz. Nie ukrywam, koledzy po lewej i prawej nie odzywali się do mnie tylko patrzyli z niedowierzaniem i jeszcze większą zazdrością. Wybiła godzina siódma rano a ja byłem równocześnie dumny ze swoich zdobyczy, jak i zmotywowany aby nadal tam siedzieć i łowić. Moja prawa wędka była wrzucona już od 30 minut, o czym powiadomili mnie karpiarze, którzy – jak się okazało – liczyli czas, jednak brania już nie było. Podszedłem więc do kolegów z lewej strony, by pogadać i wybadać, czy się na mnie nie gniewają. Oni jednak odpowiedzieli, że cieszą się moim przyjazdem, bo przynajmniej już wiedzą, że mogą się w tym stawie spodziewać ryb. Chwilę po tych słowach moja prawa wędka zaczęła sygnalizować branie, biegnąc do niej usłyszałem tylko „weź i jedź już stąd!”. Wyholowałem czwartą, 45-centymetrową sztukę i postanowiłem się zwinąć do domu. Zwróciłem rybkom wolność i gdy pakowałem sprzęt do samochodu, to podszedł do mnie jeden z karpiarzy i zaproponował 1000zł za prawą wędkę (haha!). Odpowiedziałem grzecznie, że nie jest na sprzedaż, lecz dziś wydarzyło się coś niewytłumaczalnego – na 10 wędek zarzuconych do wody były 4 brania, z efektem czterech karpi w siatce i wszystkie na jednej i tej samej wędce. Do dziś nie potrafię tego wytłumaczyć. Sympatyczni koledzy karpiarze tłumaczyli to tym, że udało mi się za każdym razem zarzucać zestawem prosto do ich kuchni bezpośrednio na ich stół.
Pozdrawiam Marek
Jeśli przydarzyła Ci się zabawna historia na rybach lub znasz taką historie i chcesz się z nami podzielić napisz do nas a my zamieścimy tę historię jako artykuł. Przestrzegamy zasad RODO i nie będziemy upubliczniać żadnych danych kontaktowych poza inicjałami lub imieniem jak ktoś wyrazi zgodę.
Email do redakcji zapraszamy zachęcamy: gdybyryby.pl@gmail.com